Miałem kiedyś studenta, który był kapitanem żeglugi śródlądowej. Powiedział mi, że dowodzi okrętem, który na pełne wyhamowanie potrzebuje 20 kilometrów. Pomyślałem sobie, że to wielka odpowiedzialność.
Kiedy człowiek ma 20 lat, jego życie jest małą łódeczką. Zmienić kierunek nie jest trudno. Można się zatrzymać, pomyśleć. Kiedy masz lat czterdzieści jest napakowanym od burty do burty okrętem, który bardzo trudno wstrzymać w biegu. W gruncie rzeczy tylko wielkie nieszczęście może sprawić, żeby zmieniło kurs, albo się zatrzymało. Przy czym zatrzymuje się ono zazwyczaj dopiero na dnie.
Póki zatem masz 20 lat i masz czas pomyśleć – to pomyśl. Pomyśl w jakim kierunku płyniesz. Teraz jeszcze możesz się zatrzymać, pomyśleć i zmienić kierunek. Potem z każdym rokiem, każdym nowym zobowiązaniem będzie ci coraz trudniej. Na razie możesz wybierać. Twoja wolność jest wolnością wyboru. Kiedy dorośniesz, twoja wolność będzie jedynie stoicką wolności akceptacji.
Może to zresztą złudzenie. Może małe życie jest tak samo niesterowne jak wielkie. Może czterdziestolatek tylko łudzi się, że mógł wybrać inaczej? Czy mogłeś sobie wybrać matkę albo ojca, albo szkołę i nauczycieli? Ponad to, dokonywanie wyboru jest kwestią kompetencji. Kto ma kompetencję do decydowania w dwudziestym roku życia? Możesz wybrać wtedy, kiedy jeszcze nie potrafisz wybierać, a kiedy już potrafisz wybrać, dawno minąłeś wszelkie rozstajne drogi. Teraz możesz zadecydować tylko o jednym: albo swój los zaakceptujesz, albo zaczniesz się z nim szarpać. Zresztą, może i to, zapisane jest w gwiazdach.