Kubuś od jakiegoś czasu nie wychodzi z domu. Zaczyna się obawiać, że może nigdy już nie wyjdzie, albo może nigdy jeszcze nie wyszedł. Kubuś chciałby, żeby ktoś machnął do niego zachęcająco ręką. Nerwowo zapełnia kolejne kartki rysunkami, zużywając coraz więcej czarnej, niebieskiej i żółtej kredki. Świat odwrócony jest plecami do Kubusia. Czy nigdy już nie poczuje na twarzy kropel deszczu i nie usłyszy szumu wiatru w gałęziach wielkiego drzewa podczas letniej ulewy? Czy nigdy już się nie opadnie z sił na świeżo zaoranym polu wśród grud przewróconej i schnącej powoli ziemi? Czy nie poczuje chłodnego porannego powiewu, stojąc na opadającej ku rzece łące? Do tej pory Kubuś sądził, że nie wychodzi z domu ze strachu – że nie może go opuścić, bo się boi. Teraz zaczyna sądzić, że jego dom jest zbudowany ze strachu i musi go opuścić, jeżeli chce przestać się bać. Kubuś jest mieszkańcem domu przepełnionego czyimś lękiem. Kto jednak jest tym, kto się boi? Kto nie chce wychodzić z domu? Kto nie pozwala Kubusiowi wyjść? Kubuś zapełnia kartki rysunkami. Na jednym z nich widzimy czarną górę i piorun, który strzeże drogi na szczyt. Piorun uderza w zbocze i zastyga. Kubuś trzęsie się z przerażenia.
Kategoria: poezja
Stanisław Jerzy Lec był Żydem, ale nie parchem – jak sam mówił. Wywodził się z uszlachconej rodziny de Tusch-Letz. Podczas wojny był komuszym patriotą polskim. Walczył, partyzancił, odważnie sobie poczynał. Donosili na niego na gestapo.
Mam 43 lata i dwie córki. Jedna idzie w tym roku do szkoły. Patrzę na nią jak na małą łódeczkę, która niedługo odbije od brzegu. Będzie jeszcze wracać (na razie codziennie), a potem…
Leca zna się głównie z aforyzmów, ale był też poetą. Dzisiaj na chybił trafił otwarłem jego tomik poezji i przeczytałem wiersz, który jakoś dziwnie zarezonował z moim ojcowskim niepokojem. Wydał go w tomiku Kpię i pytam o drogę. Może w was też zarezonuje.
Ten palec, co był drogowskazem do mnie — gestapowcom,
był kiedyś paluszkiem w małym, własnym nosku,
albo pisał na śniegu: „Stachu — kura na dachu!”
Ten donos nie budził we mnie żadnego przestrachu.
Z dziecka, ucząc się, człowiek staje się człowiekiem
i wszystko co ludzkie pełnieje w nim z wiekiem.
Bywa, długo patrzę w oczy moich dzieci.
Cień zaćmi je czasem. Górą ptak przeleci.